Według opublikowanych niedawno danych GUS o sprzedaży detalicznej, w lipcu była ona tylko o 2% wyższa niż przed rokiem. W czerwcu wynik ten był większy rok do roku o całe 4%. Dane jasno pokazują, że na rynku dochodzi do gwałtownego wyhamowania sprzedaży. Tendencję łagodzi popyt generowany przez uchodźców, ale dotyczy on tylko produktów pierwszej potrzeby. Czy część branży czeka zapaść? Na czym oszczędzamy?
Popyt to zmienna, na którą składa się kilka czynników. Sezonowe spadki i wzrosty sprzedaży to nic niezwykłego. Jednak raport GUS pokazuje, że Polaków zaczyna dotykać szok inflacyjny i o wzrostach sprzedaży w wielu branżach można obecnie zapomnieć. Najgorsze w historii wskaźniki odczuć konsumenckich nie wpływają jeszcze na dynamikę sprzedaży produktów pierwszej potrzeby. Ale tę, jak wspominaliśmy na wstępie, stymulują konsumenci, którzy trafili do nas zza wschodniej granicy. To ich obecność sprawia, że sprzedaż tekstyliów, odzieży i obuwia wzrosła w lipcu o 13,3%, a żywności i napojów o 5,4%. Polską gospodarkę wspiera teraz 2 miliony dodatkowych osób generujących popyt. Co byłoby bez nich?
Z raportu wynika, że Polacy zaczynają oszczędzać. Najbardziej spadła sprzedaż artykułów trwałych, które można kupić później, czyli motocykli, samochodów czy części zamiennych (o 15,1%). Kupujemy też mniej paliwa (o 13,8%) i mebli oraz sprzętu AGD, wszystko to w skali rok do roku. Spadkowe dane dotyczące popytu jasno pokazują słabnącą siłę nabywczą pieniądza, która wpływa na wspomniane już odczucia konsumenckie Polaków.
Na wstępie zaznaczyliśmy spadek nastrojów konsumenckich w kraju. Odzwierciedla je Bieżący Wskaźnik Ufności Konsumenckiej (BWUK). W początkach sierpnia spadł najniżej w historii do poziomu minus 44,9 punktu. Warto jednak zaznaczyć, że badanie to obejmuje tylko rodzime gospodarstwa domowe, nie uwzględniając uchodźców.
Dane dotyczące produkcji przemysłowej są podobne do tych określających sprzedaż. Porównując miesiąc do miesiąca, w lipcu produkcja wzrosła o 0,5% i była o niemal 8% wyższa niż przed rokiem. Jednak wzrost podaży dotyczy tylko produktów, na które jest zwiększony popyt. Branża meblarska czy samochodowa wyhamowują.
Niebezpieczny jest fakt, że przez ostatnie lata gospodarkę napędzał tylko rosnący wciąż popyt. W warunkach wysokiej inflacji, mechanizm ten może prowadzić do ostrych spadków i w efekcie do recesji.
Obecnie nie ma co liczyć na wzrost gospodarczy generowany przez inwestycje. Drożyzna na rynku nieruchomości i w sektorze budowlanym skutecznie studzi zapał inwestorów. Wzrost ryzyka w naszym regionie geopolitycznym nie ułatwia przy tym drogi dla zagranicznego kapitału. Wysokie cen paliw, a co za tym idzie kosztów transportu, każą nastawić się na spadki obrotu w kolejnych branżach. Sytuację gospodarczą mogłyby poprawić tylko wyraźne skutki walki z inflacją i zahamowanie wzrostu cen. Kiedy możemy się tego spodziewać? Pierwsze obniżki stóp procentowych zapowiadane są na początek 2023 roku.
Komentarze