Obecne wskaźniki bezrobocia są najniższe od lat – jednak w wielu miejscach naszego kraju sytuacja wciąż nie wygląda dobrze. Jako jedną z przyczyn wskazuje się małą mobilność Polaków i ich niechęć do zmian. Czy rzeczywiście tak jest? Okazuje się, że gotowość do zmian zależy od ich rodzaju. Poza tym nawet osoby chętne do zmiany pracy trafiają na różne bariery.
Mobilność można rozumieć dwojako. Pierwszym jej rodzajem jest mobilność zawodowa, definiowana jako gotowość do zmiany pracy czy zawodu, doskonalenie i poszerzanie kwalifikacji oraz dostosowywanie się do wymogów pracodawcy. Drugi rodzaj to mobilność przestrzenna – gotowość do przeprowadzenia się w miejsce, gdzie praca jest dostępna.
Jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o ten pierwszy rodzaj mobilności? Statystyki wskazują, że nie jest źle. W wynikach sondażu CBOS z 2013 r. można znaleźć informację, że nieco ponad połowa ankietowanych była gotowa zmienić pracę na niezgodną z posiadanymi kwalifikacjami, jeśli byłaby ona lepiej płatna. Przy tym gotowość takiej zmiany była tym wyższa, im młodszy wiek respondentów i niższy ich poziom wykształcenia. Twierdząco odpowiedziały także osoby o niskich dochodach. Jednak respondenci (aż 76%) zakładali, że znalezienie takiej pracy byłoby dla nich trudne.
Natomiast jeśli chodzi o gotowość do różnych poświęceń, by dostać bądź utrzymać pracę, najwięcej osób deklarowało chęć dokształcania się i podnoszenia kwalifikacji (72%), łącznie z nauką nowego zawodu (71%). Większość badanych (61%) nie miało też problemu z dojeżdżaniem do innej miejscowości. Natomiast niewielu badanych było skłonnych do zmiany miejsca zamieszkania – przeprowadzki do innej miejscowości (31%) lub za granicę (32%).
W tym momencie przechodzimy do mobilności przestrzennej. Jej niewielki wskaźnik jest problemem ze względu na tzw. bezrobocie strukturalne – rozbieżność między podażą pracy a popytem na pracę. Zdarza się, że w niektórych miejscach kraju jest zapotrzebowanie na specjalistów z określonej branży, a w innych miejscach jest ich wręcz nadmiar (bo np. na lokalnej uczelni kierunek związany z tą branżą jest bardzo popularny, choć rynek jest już nasycony absolwentami).
Gdyby wspomniane osoby mogły się z łatwością przemieszczać do miejsc, gdzie czeka na nich praca, udałoby się zmniejszyć bezrobocie. Tak jednak nie jest – dlaczego? Mówi się nieraz o małej operatywności i przywiązaniu do stałego miejsca. Jednak należy tu zwrócić uwagę na mało rozwinięty rynek najmu mieszkań. Wiele osób zauważa, że trudno jest znaleźć mieszkanie do wynajęcia w przystępnej cenie tam, gdzie mogłyby podjąć pracę.
Mieszkań do wynajęcia nie jest wiele, gdyż nieraz zakłada się, że… nie będzie na nie chętnych. Z danych Eurostatu wynika, że jedynie 4% Polaków wynajmuje mieszkania, a pozostali wolą je kupić, nawet za cenę wieloletniego obciążenia kredytem. Argumentują, że wolą mieć coś swojego niż płacić obcej osobie. Do tej pory powszechny jest pogląd, że własne mieszkanie jest jednym z wyznaczników pozycji społecznej (choć własność jest tu często iluzją, gdyż do czasu spłacenia kredytu mieszkanie w rzeczywistości należy do banku). Poza tym wiele osób nie potrafi realnie porównać kosztów zakupu i eksploatacji mieszkania na kredyt (uwzględniając koszty okołokredytowe) z kosztami najmu, więc zakładają one, że ta pierwsza opcja jest zawsze bardziej korzystna.
Czy jednak tak niski wskaźnik najmu mieszkań odzwierciedla faktyczną sytuację i brak zainteresowania rynkiem najmu? Być może więcej osób wynajmowałoby mieszkania, gdyby była większa podaż – co z kolei przekładałoby się na wzrost mobilności motywowanej znalezieniem pracy. Wskazuje się też na różne bariery prawne i sposoby ich omijania, z powodu których dane mogą się rozmijać ze stanem faktycznym. Przykładowo, do tej pory dość często zdarza się najem nieformalny, bez zawarcia umowy, by uniknąć płacenia podatków. Poza tym nieliczni najemcy meldują się w wynajmowanym lokalu, gdyż właściciele są temu niechętni. Boją się, że zameldowanie daje lokatorowi dodatkowe prawa i że w razie kłopotów (np. zalegania z czynszem) trudniej będzie wypowiedzieć umowę najmu – co nie jest prawdą. Zdarza się więc, że niektóre osoby nadal są formalnie zarejestrowane pod swoim stałym adresem, więc zakłada się, że tam mieszkają, podczas gdy fizycznie znajdują się w innej miejscowości.
Inni pracownicy zatrudnieni poza miejscem zamieszkania wybierają dojazdy, nawet na długich trasach, zamiast wynajmować lokal, gdyż przyjmują, że bardziej im się to kalkuluje – koszt dojazdów jest niższy niż koszt najmu. Tu należy też zaznaczyć, że niedostateczna liczba połączeń kolejowych i autobusowych między niektórymi miejscowościami przyczynia się do zmniejszenia mobilności ich mieszkańców (zwłaszcza dotyczy to wsi), co z kolei wpływa na zmniejszenie możliwości podjęcia przez nich pracy.
Komentarze